Rozdział dedykuję Glonomóżdzek za jej pomoc dla mnie :)
Sen
Byłam w jakiejś celi. Gdzieniegdzie leżały kości. Podeszłam do kraty i wyjrzałam. Zobaczyłam ciemny korytarz "nic co pomogło by mi wyjść" -pomyślałam. Omało nie dostałam zawału gdy usłyszałam ogłuszający śmiech. Upadłam. Gdy śmiech ucichł wstałam i otrzepałam z kurzu, wtedy zobaczyłam ją. Kobieta miała długi płaszcz i czarną suknię do ziemi, chwila ona wyrastała z ziemi! "Gaja"
- Nie powstrzymacie mnie, nawet ty wybrana -wysyczała.
Chciałam coś powiedzieć ale scena rozmyła się. Gdy ostrość wróciła zobaczyłam szybujący w powietrzu statek. Na jego burcie widniał napis Argo II.
Jednak gdy przyjrzałam się pokładowi zobaczyłam że toczy się tam walka. Chciałam pomóc ale nie mogłam się ruszyć, byłam duchem.
Podpłynęłam bliżej i usiadłam na pokładzie, w kątku by nikomu nie przeszkadzać. Chłopak który stał najbliżej mnie, miał loczki koloru czekolady i ciemną karnację, w ręku trzymał młot -Leo. Walczył z jakimś burzowym potworem. W pewnym momencie usłyszałam krzyk chłopaka o zielonych oczach i czarnych włosach -Percy. Poczułam jego ból, w prawym ramieniu. Percy i ja zaczęliśmy tracić przytomność.
Obudziłam się w pokoju, o ile to był pokój, pomalowanym na biało. Niedaleko mnie leżał Percy. Wstałam i podeszłam do mojego brata. Potrząsnęłam nim i powiedziałam:
- Braciszku! Albo jesteśmy bezpieczni albo już umarliśmy - zareagował dopiero na ostatnie słowa.
- Nie, żyjemy bo wiem jak wygląda hades. Czekaj... braciszku?!- krzyknął.
Skinęłam głową i opowiedziałam swoją krótką choć ciekawą historię.
- Czekaj, mówisz że jesteś córką Ateny i Posejdona narodzoną ze śmiertelnych rodziców...- powiedział- a jak z twoim zdrowiem?
Syknęłam, drażliwy temat. W zeszłym roku szkolnym miałam ponad 120 usprawiedliwionych godzin nieobecnych.
- Słabo- szepnęłam. Syn Posejdona nie wydawał się zdziwiony. Widząc mój pytający wzrok, odpowiedział.
- To przez błogosławieństwo. Dużo córek Afrodyty tak ma. A jak brzmiała przepowiednia? -Percy delikatnie zmienił temat.
Zacytowałam to więc:
Heroska przybyła z krajów dalekich
Dokona czynów wielkich
Syn tego, który Wyrocznię uratuje
Będzie jej zgubą lub jej tron zbuduje
Pocałunek on skradnie
A pretor upadnie
Gdy słońce trzeci raz wzejdzie
Czas spotkania nadejdzie
Wróci poległy ostatni z wielkiej wojny
A zagładę domu powstrzyma bóg hojny.
-Heroska to ty, to pewne. -zaczął analizować Percy. -ostatni poległy to chyba Luke. Czy Rachel miała jakiś wypadek? - pokręciłam głową.- No to jeszcze troche zaczekamy ale daj znać jak się coś stanie. Niepokoi mnie pretor, martwię się o Reyne. Lubię ją.
Spojrzałam na niego krytycznie.
- A czy ty nie jesteś chłopakiem mojej siostry? Annabeth??
- Oh! Ale ja lubię Rejnę a Ann kocham. Jest różnica! - zbliżył się i zanim się obejrzałam już byłam cała rozczochrana.
- Zachowujesz się jak prawdziwy starszy brat -też go poczochrałam. Po chwili zaczęliśmy walczyć na miecze. Okazało się że nawet we śnie mój miecz nie opuszcza kieszeni. Percy był dobry ale ja byłam ... ta powiecie lepsza ale niestety byłam gorsza. Nie zranił mnie ale miał do tego mnóstwo okazji.
- Uch.-powiedziałam po skończonym pojedynku -lepiej strzelam z łuku.
- W to nie wątpię, ja nie umiem strzelać.
Później opowiadał mi historie które nie znalazły miejsca w książkach, ja opowiadałam o życiu przed trafieniem do obozu. Było dużo śmiechu.
Lecz każdy sen kiedyś się kończy. Było bardzo fajnie ale pod koniec Percy zaczął znikać, tak jak wiatr rozwiewa piasek. Ostatni co zrobiłam to dałam mu buziaka w policzek nim znikł zupełnie.
Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Była 7.03. Do śniadania zostało około godziny. Ubrałam się i poszłam na strzelnicę. Policzyłam że mam 12 strzał. Po oddaniu takiej liczby strzałów wciąż miałam 12 strzał.
Postanowiłam wrócić do domku. Gdy weszłam zobaczyłam że jest godzina 7.05.
Niemożliwe bym była na strzelnicy tylko 5 minut. Coś się stało ale nie wiedziałam co.
Pobiegłam do wielkiego domu.
Gdy się denerwuję pstrykam palcami, ten ruch wykonałam też dziś przed wyjściem na strzelnicę. Pstryknęłam palcami i zobaczyłam że wskazówka zegara na werandzie przestawia się na 7.41.
- Chejronie! -krzyknęłam wchodząc do domu- musimy porozmawiać!
Nauczyciel siedział w wózku i czytał jakąś starą książkę.
- Oh! Elizabeth, co sie stało?
W odpowiedzi szybko streściłam sen i poranny incydent z czasem.
- Teraz nie ma czasu, ale opowiesz mi to dokładniej po śniadaniu, dobrze?
Skinęłam głową.
---------------------
Mam nadzieję że się podoba!
Zapraszam do obesrwowania i komentowania mojego bloga.
Teraz rozdziały będą pojawiać się co ok. tydzień ale uprzedzam że mam na marzec zapowiedzianych chyba 7 sprawdzianów jak nie więcej więc z góry przepraszam za nieobecność. ;)
~Rachel Dare
Dzięki za dedykację :)
OdpowiedzUsuńI świetny rozdział !
Nominowałam cię do Liebster Blog Award! Więcej tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://z-areny-wziete.blogspot.com/2014/03/lba-3.html
Odpowiedzi już w zakładce!!
Usuń^^
Epickie <3 Kocham tego bloga ;D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuńPs. Nominowałam cie do LBA
http://pegaz-mroczny.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award.html
AAAa kochana to jest genialne dziś znalazłam twojego bloga proszę pisz szybko kolejny next.
OdpowiedzUsuńRadosna