niedziela, 9 marca 2014

Rozdział III

Rozdział dedykuję Glonomóżdzek za jej pomoc dla mnie :)

Sen
Byłam w jakiejś celi. Gdzieniegdzie leżały kości. Podeszłam do kraty i wyjrzałam. Zobaczyłam ciemny korytarz "nic co pomogło by mi wyjść" -pomyślałam.  Omało nie dostałam zawału gdy usłyszałam ogłuszający śmiech. Upadłam. Gdy śmiech ucichł wstałam i otrzepałam z kurzu, wtedy zobaczyłam . Kobieta miała długi płaszcz i czarną suknię do ziemi, chwila ona wyrastała z ziemi! "Gaja"
- Nie powstrzymacie mnie, nawet ty wybrana -wysyczała.
Chciałam coś powiedzieć ale scena rozmyła się.  Gdy ostrość wróciła zobaczyłam szybujący w powietrzu statek. Na jego burcie widniał napis Argo II.
Jednak gdy przyjrzałam się pokładowi zobaczyłam że toczy się tam walka. Chciałam pomóc ale nie mogłam się ruszyć, byłam duchem.
Podpłynęłam bliżej i usiadłam na pokładzie,  w kątku by nikomu nie przeszkadzać. Chłopak który stał najbliżej mnie, miał loczki koloru czekolady i ciemną karnację, w ręku trzymał młot -Leo. Walczył z jakimś burzowym potworem. W pewnym momencie usłyszałam krzyk chłopaka o zielonych oczach i czarnych włosach -Percy. Poczułam jego ból, w prawym ramieniu. Percy i ja zaczęliśmy tracić przytomność.
Obudziłam się w pokoju, o ile to był pokój, pomalowanym na biało. Niedaleko mnie leżał Percy. Wstałam i podeszłam do mojego brata. Potrząsnęłam nim i powiedziałam:
- Braciszku! Albo jesteśmy bezpieczni albo już umarliśmy - zareagował dopiero na ostatnie słowa.
- Nie, żyjemy bo wiem jak wygląda hades. Czekaj... braciszku?!- krzyknął.
Skinęłam głową i opowiedziałam swoją krótką choć ciekawą historię.
- Czekaj, mówisz że jesteś córką Ateny i Posejdona narodzoną ze śmiertelnych rodziców...- powiedział- a jak z twoim zdrowiem?
Syknęłam, drażliwy temat. W zeszłym roku szkolnym miałam ponad 120 usprawiedliwionych godzin nieobecnych.
- Słabo- szepnęłam. Syn Posejdona nie wydawał się zdziwiony. Widząc mój pytający wzrok, odpowiedział.
- To przez błogosławieństwo. Dużo córek Afrodyty tak ma. A jak brzmiała przepowiednia? -Percy delikatnie zmienił temat.
Zacytowałam to więc:
Heroska przybyła z krajów dalekich
Dokona czynów wielkich
Syn tego, który Wyrocznię uratuje
Będzie jej zgubą lub jej tron zbuduje
Pocałunek on skradnie
A pretor upadnie
Gdy słońce trzeci raz wzejdzie
Czas spotkania nadejdzie
Wróci poległy ostatni z wielkiej wojny
A zagładę domu powstrzyma bóg hojny.
-Heroska to ty, to pewne. -zaczął analizować Percy. -ostatni poległy to chyba Luke. Czy Rachel miała jakiś wypadek? - pokręciłam głową.- No to jeszcze troche zaczekamy ale daj znać jak się coś stanie. Niepokoi mnie pretor, martwię się o Reyne. Lubię ją.
Spojrzałam na niego krytycznie.
- A czy ty nie jesteś chłopakiem mojej siostry? Annabeth??
- Oh! Ale ja lubię Rejnę a Ann kocham. Jest różnica! - zbliżył się i zanim się obejrzałam już byłam cała rozczochrana.
- Zachowujesz się jak prawdziwy starszy brat -też go poczochrałam. Po chwili zaczęliśmy walczyć na miecze. Okazało się że nawet we śnie mój miecz nie opuszcza kieszeni. Percy był dobry ale ja byłam ... ta powiecie lepsza ale niestety byłam gorsza. Nie zranił mnie ale miał do tego mnóstwo okazji.
- Uch.-powiedziałam po skończonym pojedynku -lepiej strzelam z łuku.
- W to nie wątpię, ja nie umiem strzelać.
Później opowiadał mi historie które nie znalazły miejsca w książkach, ja opowiadałam o życiu przed trafieniem do obozu. Było dużo śmiechu.
Lecz każdy sen kiedyś się kończy. Było bardzo fajnie ale pod koniec Percy zaczął znikać, tak jak wiatr rozwiewa piasek.  Ostatni co zrobiłam to dałam mu buziaka w policzek nim znikł zupełnie.

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Była 7.03. Do śniadania zostało około godziny. Ubrałam się i poszłam na strzelnicę.  Policzyłam że mam 12 strzał. Po oddaniu takiej liczby strzałów wciąż miałam 12 strzał.
Postanowiłam wrócić do domku. Gdy weszłam zobaczyłam że jest godzina 7.05.
Niemożliwe bym była na strzelnicy tylko 5 minut. Coś się stało ale nie wiedziałam co.
Pobiegłam do wielkiego domu.
Gdy się denerwuję pstrykam palcami, ten ruch wykonałam też dziś przed wyjściem na strzelnicę. Pstryknęłam palcami i zobaczyłam że wskazówka zegara na werandzie przestawia się na 7.41.
- Chejronie! -krzyknęłam wchodząc do domu- musimy porozmawiać!
Nauczyciel siedział w wózku i czytał jakąś starą książkę.
- Oh! Elizabeth, co sie stało?
W odpowiedzi szybko streściłam sen i poranny incydent z czasem.
- Teraz nie ma czasu, ale opowiesz mi to dokładniej po śniadaniu,  dobrze?
Skinęłam głową.

---------------------
Mam nadzieję że się podoba!
Zapraszam do obesrwowania i komentowania mojego bloga.
Teraz rozdziały będą pojawiać się co ok. tydzień ale uprzedzam że mam na marzec zapowiedzianych chyba 7 sprawdzianów jak nie więcej więc z góry przepraszam za nieobecność. ;)

~Rachel Dare

środa, 5 marca 2014

Rozdział II

Posta dedykuje Nikoli bo Nico Forever Alone ♥lofffki♥

W połowie drogi wpadłam na rudowłosą dziewczynę. Była ode mnie starsza dwa może trzy lata. Miała szmaragdowe oczy. Zatkało mnie! To była Rachel Dare!
-Oh. Hello. I'm Elizabeth -wyjąkałam
- Hello I'm Rachel are you ready to play "conquest the banner"? -zapytała z uśmiechem.
- No, because i'm new on the camp...-wydukałam. Chyba nie muszę uświadamiać wam jaki jest mój poziom angielskiego.
- New on camp? -zdziwiła się, po czym dodała - follow me Liz.
- Can you talk to me Elizabeth? - spytałam niepewnie.
- No problem Elizabeth. - po tych słowach przeszedł mnie deszcz, chyba zaklęcie zaczęło działać.
Bez zastanowienia powiedziałam: albo mów mi Liz. - widząc że rozumie, machnęłam ręką abyśmy szły.
Po kilku krokach Rachel odezwała się po polsku.
- Skąd jesteś? Masz dziwny akcent.
- Jestem z Polski, kraj w centralno-wschodniej Europie. - widząc że Wyrocznie chce abym kontynuowała mówiłam dalej-  Jestem chyba córką Ateny, bo to przez nią tu trafiłam.  Dzięki niej mam też dar języków i dlatego ja mówię po polsku a ty myślisz że mówię po angielsku.
- Znam pare osób z takim darem ale czemu Atena jest chyba twoją matką?? Spotkałaś ją??
Skinęłam głową.
- Nawiedziła mnie w szkole. I tu przeniosła, w sekunde! Nawet mam jeszcze plecak. -Wskazałam na moje plecy.
- Czy możesz go otworzyć?? - spytała Rachel.
Posłusznie otworzyłam plecak. W środku były moje wszystkie ubrania, buty i rzeczy z pokoju. Atena musiała zaczarować mój plecak bo jestem pewna że nawet 1/3 mojej szafy by się tu nie zmieściło. 
- Stary numer rodzicielski! - Rachel nie wydawała się zdziwiona ale troche zaniepokojona- Chodź do Chejrona
                                                              
                                                                                                                                    

Gdy byłyśmy niedaleko Wielkiego Domu, zobaczyłam Chejrona. Nauczyciel siedział na wózku.
- Good Morning, Rachel, Elizabeth.
Stanęłam jak wryta. Wiem że Chejron ma niezłe kontakty z Olimpem, ale skąd wiedział o mnie?!
- Yyyy Cześć??
- Zastanawiasz się skąd o tobie wiem? - jego oczy nie patrzyły na człowieka ale na jego wnętrze.  Wzdrygnęłam się ale skinełam głową - To na razie pozostanie tajemnicą. - Uśmiechnął się dobrodusznie.
Od wzajemniłam uśmiechem,  choć troche mniej pewnie.
Obejrzałam się na obóz.  Wszędzie biegali ludzie w moim wieku ale nikogo znajomego, ale cóż jak tu sie dziwić, w końcu jestem z Polski, a obecnie patrze na ponad setke osób z innego kontynentu.
- Wejdźmy do środka. -Zaproponował Centaur.

Gdy byłyśmy z Rachel w korytarzu straciłam na chwilę z oczu Chejrona, gdyż zniknął w drzwiach swojego pokoju. Wyrocznia zaprosiła mnie gestem do pomieszczenia obok. Weszłam.  Na środku stał okrągły stolik na trzech nogach i nie wielka kanapa w cętki oraz fotel w taki sam wzór.
Usiadłam na brzegu kanapy, a Rachel rozsiadła się wygodnie w fotelu.
-Polska to daleko, prawda?? -zapytała mnie Rachel.
Skinęłam głową.
-Bardzo daleko. -dodałam.
Siedziałyśmy w ciszy jeszcze kilka minut, kiedy wszedł Chejron, lekko poddenerwowany.
-A  więc witam ciebie Elizabeth Sabino (moje drugie imie) Crown na Obozie Herosów! -powiedział.
Wzdrygnęłam się na dźwięk mojego nazwiska. W Polsce byłam Eliza Korona, ale to było tylko spolszczenie.
- Dobrze,- zaczęła Wyrocznia - Chejronie przeprowadziłam tutaj Elizabeth bo powiedziała że pochodzi z Polski, a jak wiesz to daleko. Tuż przed tym jak ciebie spotkałam - zwróciła się do mnie. - miałam wene przepowiedniową.- rzuciła jakąś kartkę na stoliczek.
Chejron sięgną po nią i przeczytał:
Heroska przybyła z krajów dalekich
Dokona czynów wielkich
Syn tego, który Wyrocznię uratuje
Będzie jej zgubą lub jej tron zbuduje
Pocałunek on skradnie
A pretor upadnie
Gdy słońce trzeci raz wzejdzie
Czas spotkania nadejdzie
Wróci poległy ostatni z wielkiej wojny
A zagładę domu powstrzyma bóg chojny.

- Myślisz że chodzi o mnie??
Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać, po chwili nie widziałam nic po za czernią.
Ostatnie co usłyszałam to ciepły męski głos,  mówił: tak, tak córeczko.

Obudziłam się na kanapie w tym samym pokoju. Obok mnie klęczała jakaś dziewczyna. Podała mi kawałek czegoś co przypominało z wyglądu chalwe ale smakowało jak szarlotka mojej babci. Ambrozja, pomyślałam choć nigdy jej nie jadłam.
- Can you get up?- spytała dziewczyna.
-Yes, I can. -wstałam. - I'm Elizabeth
-Hi Elizabeth, my name is Clarisse. - odpowiedziała z uśmiechem.
Clarisse miała jasne włosy związane bandaną. Była wysoka i bardzo umięśniona. Miała może 16 lat, czyli starsza ode mnie o 2 lata.
- Czyją jesteś córką? Ja Atresa -zapytała
Wzruszyłam ramionami. Miałam odpowiedzieć że chyba Ateny? Tylko bym się ośmieszyła. 
W tym momencie weszła Rachel.
- Hej! Idziecie czy mamy spóźnić się na ognisko? - Uśmiechnęła się.

Szłyśmy tylko chwilę. Gdy doszłyśmy zobaczyłam amfiteatr w całej okazałości, był całkiem spory, ale było tam tak tłoczno że trudno było mi określić dokładnie jego wielkość.
Usiadłam w pierwszym rzędzie obok Rachel.
Po kilku minutach na środek wyszedł Chejron. Opowiedział moją historię i skiną na mnie głową abym podeszła.  Gdy wstałam rozległo się pukanie do powietrza... wiem jak to brzmi ale pukanie było donośne, a najbliższe drzwi były ze sto metrów od amfiteatru.
Puk! Puk!
Nagle z powietrza pojawił się jakiś facet. Miał czarne włosy i zielone oczy, opaloną skórę i hawajską koszule.
- Elizabeth, córeczko!! - podszedł do mnie. - Repeat: E-li-za-beth - zwrócił się do reszty. Wszyscy o dziwo powtórzyli.
- Posejdonie - Chejron ukłonił się.
- Ale, ale... - Zatkało mnie - ale Atena powiedziała że ja jestem jej córką, a teraz ty mówisz że ja jestem twoją córką??
- Oj, to skomplikowane. Widzisz twój ojciec jest śmiertelnikiem który no cóż, wszystkim nam na olimpie imponuje. Więc dałem mu błogosławieństwo, nie wiedząc że Atena zrobiła to samo. Taka jest twoja historia, Liz.
W tym momencie nad moją głową pojawił się błyszczący znaczek w kształcie sówki, po chwili zmienił się na błękitny trójząb. Gdy znak zbladł w mojej ręce pojawił się łuk i kołczan, oraz miecz. Chyba Atena i Posejdon rywalizowali o moje względy.
- A gdzie mam mieszkać?? U ciebie czy u mam...mamy??
- Układ jest taki: mieszkasz w trójce, a jesz z dzieciakami od Ateny, o ile się zgodzą. - spojrzał wymownie na zbitych w grupke synów i córki Ateny. Jakiś chłopak skinął głową.
-Postanowione!! Powitajcie Elizabeth Sabinę Crown!!! Moją córkę i córkę Ateny. Pierwszą w historii!! -krzyknął i zniknął.
Stałam jak wryta na samym środku placu, w lewej ręce trzymałam łuk, a w prawej miecz. Chciałam żeby prezenty zniknęły, więc obejrzałam miecz. Na rękojeści był mały przycisk, kliknęłam i miecz zmienił się w długopis "oryginalne Posejdonie". Za to łuk i kołczan zmieniały się po prostu za pomocą myśli, zmieniły się w wisiorek á la Igrzyska Śmierci, "kreatywna mamusia!!".

Gdy atmosfera się rozluźniła, zaczęliśmy śpiewać i tańczyć. Było cudownie. Jak ognisko zgasło wszyscy rozeszli się do domków.
Do trójki zaprowadziła mnie Rachel.
Mój domek jest super!! Ale nie miałam siły się nim zachwycać bo od razu zasnęłam.

--------------------------------------------------------------------------------------
Uff skończone!
Przepraszam że nie pisałam ale gimnazjum zajmuje za dużo czasu!!
No cóż, takie życie ^^
Wasza pisarka Rachel Dare *.*