czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział 1

Pomyślicie że zachowałam się głupio ale ja po prostu wybuchnęłam śmiechem. Bo niby ci bogowie o których, według zakonnic, powinnam wiedzieć jak najmniej istnieją?! I są bardziej namacalni niż Bóg... na początku nie wierzyłam ale potem przypomniałam sobie kto to mi powiedział: człowiek-koń (chyba centaur) w otoczeniu syna Posejdona i córki Ateny, którzy nawiasem mówiąc trzy dni wcześniej pokonali zsfiksowaną Matkę Ziemię-psychopatkę. W końcu uwierzyłam: TAK jestem córką Ateny!
Percy, Annabeth i Chejron patrzyli na mnie ze spokojem, tak jakby byli przyzwyczajeni. Po chwili ciszy skinęłam głową.
-Chodź pokarzę ci nasz domek -Annabeth wstała.- A potem resztę obozu.
Posłusznie wstałam i wyszłyśmy. Do domku numer 6 doszłyśmy po kilku minutach. W środku siedziało moje rodzeństwo: pięciu chłopaków i cztery dziewczyny. Wszyscy mieli złote włosy choć różnej długości i szare oczy.
-To są Matthew, Adam, Malcolm, James i David. -wskazywała po kolei swoich.. moich braci- A to Eleanor, Hannah, Claudia oraz Alex- wskazała dziewczyny. Przed naszym przyjściem musieli studiować jakieś mapy albo projekty bo cała dziewiątka stała na około dużego stołu z papierami. Gdy weszłyśmy przerwali pracę i przywitali się ze mną serdecznie.
-To będzie twoje łóżko- powiedziała Alex, chyba tylko jej imię zapamiętałam bo miała ścięte na chłopaka włosy oraz miły i szczery uśmiech.
Moje łóżko było zaraz za regałem który oddzielał część dziewczęcą od chłopięcej. Usiadłam. Jeszcze nigdy nie siedziałam na niczym tak miękkim! W ośrodku były zwykłe twarde łóżka. Ale w Domku Ateny łóżka były jak utkane z chmurki!
-Idziemy jeszcze zobaczyć obóz czy wolisz zostać?- spytała mnie Ann.
-Wole zobaczyć obóz- wybrałam. Zdziwiło mnie że moja siostra mnie spytała bo odkąd byłam w Obozie Annabeth nie zwracała się do mnie za przyjacielsko. Gdy wyszłyśmy podbiegła do nas wysoka dziewczyna w bandamce na głowie.
-Hej! A wy gdzie? Za chwilę zaczynamy walkę, a ty wychodzisz?- powiedziała z wyrzutem do mojej siostry.
-Clarisse! Daj spokój to tylko finał wyścigów rydwanów, zresztą Atena nie bierze w nim udziału.- odrzekła Annabeth z kwaśną miną.- Walka między Aresem, a Aresem to nie walka!
Spojrzałam na Ann bo nie byłam pewna czy dobrze usłyszałam, jak to wyścig pomiędzy Aresem, a Aresem?
Zamiast odpowiedzieć Ann posłała mi znaczące spojrzenie "pogadamy potem"
-To idziecie?- Clarisse zaczynała się niecierpliwić.
-Dziś nie Clar, może innym razem...- zanim Ann skończyła, córka Aresa już odbiegała obrażona.
-To była Clarisse la Rue, córka Aresa oraz grupowa.
Wzruszyłam ramionami i poszłyśmy dalej. Lipcowe słońce powoli zachodziło. 
-Lubię ten widok -zagadnęła Annabeth- przypomina mi dobre czasy zanim powstał Kronos. Jak tu było wtedy miło!-rozmarzyła się.
-Ale.. kto to Kronos?- To pytanie musiało zaszokować moją siostrę.
-Kronos to ymm... Pan Czasu, ojciec najstarszych bogów czyli Hadesa, Hestii, Demeter, Hery oraz Posejdona i Zeusa. Oczywiście wiesz kto to?- To było pytanie retoryczne ale ja naprawdę nie znałam odpowiedzi, więc pokręciłam głową. To już kompletnie zszokowało Ann.
-Jak to?! A wiesz przynajmniej kto to Atena?- wykrzyknęła.
-Tak, kojarzę też coś o Zeusie i Herze ale wiesz.. ja wychowałam się w sierocińcu prowadzonym przez zakonnice, a one to wszystko uważają za wytwór diabła!
-Ale ja tu nie chcę zagłębiać się w metafizykę!
Tym czasem doszłyśmy do pawilonu jadalnego, gdzie ludzie zaczęli zbierać się do kolacji.
-Annabeth!- krzyknął ktoś za nami. Gdy tylko się odwróciłyśmy obie wydarłyśmy się jak szalone.

c.d.n.

Mam nadzieję, że się podobało i oczywiście komentarze mile widziane :)
Wasza autorka <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz